Wysiadam na 34-tej i udaje sie na poczatek do Empire State Building. Pod budynkiem zaczepiaja nas "koniki" i oferuja bilet przyspieszony bez stania w kolejkach, jedyne..52 $. Wyczytalam wczesniej w przewodniku, ze bilet kosztuje 20, wiec ide stac w kolejke. Bilet na 86 pietro kosztuje 21$, troche trzeba w roznych kolejkach postac, ale na te ilosc ludzi, jaka tam sie przewija to i tak mysle, ze idzie to bardzo sprawnie. Na gorze wieje niemilosiernie, ale panorama rzeczywiscie warta zobaczenia. Widok 360 stopni, mozna poodnajdywac rozne punkty i znane miejsca. Pomimo, ze na gorze za duzo czasu sie nie spedzi, to uwazam, ze jednak warto tam wjechac.
Po zejsciu na dol ide z mapa przed siebie w gore Manhatanu, z zadarta glowa. Osobiscie przyznam, ze nic mnie nie zachwyca w taki "wow, jak cudownie"-sposob, ale wysokosc budynkow jest rzeczywiscie imponujaca. Laze tak sobie zahaczajac o Time Square, Chrystler Building, katedre Sw Partyka, Central Park. Na tym lazeniu schodzi mi caly dzien, wiec powoli udaje sie do metra i w strone domu. Metro jest raczej obskorne. Niektore stacje to nawet bardzo. Troche przypomina mi metro londynskie, ale osobiscie uwazam, ze londynskie jest troche lepsze. No ale pewnie nie ma sie co dziwic, jesli pomysli sie o liczbie osob zamieszkujacych NY i codziennie przewijajacych sie przez metro.
Skyline Manhatanu jest rzeczywiscie ladny z oddali, ale po drodze metra (a jade nim ze 40min) okolice malo ciekwae. Te domy jakies takie koslawe, jak z tektury...