Wstalam o 3.05, ubralam sie , spakowalam no i sobie siedze i czekam i tak katem oka rzucam na bilet a tam, ze 18.06, no i jakos mi sie cos nie zgadza. Przekonana, ze ta wycieczka to dzisiaj sprawdzam w telefonie, czy dzis 18sty, no i wychodzi na to, ze nie:). Sama nie moge w to uwierzyc, ze mozna byc tak zakreconemu, zeby wstac o 3 w nocy nie tego dnia, co trzeba:). No wiec, jak juz sie upewnilam trzy razy, ze na pewno nie 18sty, hop do lozka z powrotem.
Dzien uplynal na szwdaniu sie po miescie. Poszlam na plaze Klepoatry, najdujaca sie po drugiej stronie wzgorza zamkowego. Woda w morzu ma ladniejszy kolor, co spowodowane jest podlozem. Plaza jest kamienista, ale kamyczki sa malutkie i bardzo gorace. Przy wejsciu do wody jest uskok i zaczynaja sie glazy, jest tez wiecej fal niz na plazy z drugiej strony.
Przez miasto biegnie glowna droga z masa sklepow, a w pasie nadmorskim sa targowiska.
Wieczorem na pamietna kolacje kupilam banana i troche mirabelek, no i te nieszczesne sliwki wylaczyla mnie z obiegu na kilkanascie godzin. Dosc intensywnie sie zatrulam i cala noc , bez wdawania sie w szczegoly, spedzilam w lazience. A ze to tej nocy mialam jechac do Pamukkale...